..
Drugi świat ;-)

6 | 7291
 
 
2011-11-29
Odsłon: 666
 

Mejcup 2011

Na Mejcup pojechałem zupełnie przypadkiem. Miałem w planie odwiedzić w sobotę Jastrzębie, gdzie odbywały się towarzyskie zawody ze sznurkiem. Jednak los chciał inaczej i wraz z ziomkami z Katowic i Skrętem (Piotrkiem Czarneckim) z małym opóźnieniem wyjeżdżamy o 8 z Bielska. O 11 jesteśmy już rozgrzani i gotowi do rozwiązywania problemów przygotowanych przez czeską ekipę. Formuła zawodów dość ciekawa, a zarazem problematyczna. Do zrobienia 25 baldów, ale nie w odległości 2 metrów jeden od drugiego tylko np. 4 km ;-). Przystawki były podzielone na 3 ściany w Brnie. Na pierwszej ścianie było 13 „łatwiaków”, na drugiej 7 „średniaków” i na trzeciej 5 „hardcorów”. Pierwsza ściana, pierwszy bald, drugi po śrubkach też spoko, trzeci, czwarty... No cóż te rozgrzewkowe się skończyły. Skręt proponuje nr 10. Ja patrze no nie wygląda już tak łatwo, flesh się liczy, a łapy zimne. Piotrek topuje bez większych problemów. No teraz moja kolej: start kalmka, pyk w podchwyt, piętka, oblaczek, hop do klamki, przerzutka nóg na tarcie whaczka pięty o kant i jeb do topu, dokładam ledwo ledwo. Po godzinie na pierwszej sali ja kończę z trzema baldami w 2 próbie i dziesięcioma w 1, a Czarny potrzebuje dogrzewki, więc zabieramy się z jakimiś Czechami na ścianę ze średniakami oddaloną o 4 km. Jadąc autem wpadliśmy na pomysł, że powinien kursować jakiś busik między tymi ścianami bo zanim ogarneliśmy wszystko minęło ponad pół godziny. Boulderownia była niezbyt wielka i z pewnością było w niej za dużo ludzi, kolejki pod baldy, ale z to jakie nie były krótkie. Mimo tych kilku niedogodnień, przystawki były przepyszne. Szczególnie w pamięci zapadło mi zacięcie, które każdy pokonywał innym patentem. Ja wybrałem przejście go w pozycji ciała równolegle z ziemią ;-). Pół godziny przed końcem czasu Skręt urabia wszystko i próbuje zabrać się z kimś na ostatnią ścianę. Ja postanawiam zładować się tu do końca, bo zostały mi jeszcze trzy nie wypełnione pola na kartce do zapisywania pokus (prób po czesku) i topów. Każda następna próba w kolejnego balda jest gorsza, aż w końcu wybija godzina 14 30 i czas oddawania kartek. Po oddaniu wracam się kilka razy na pakernie: po koszulkę, po woreczek i po szczoteczkę ;-). Przyjeżdża Czarny i pytam:


 

-To jak będzie ten finał?

-Raczej nie, bo stoimy pod drzwiami 14 20, a tam już k... wszystko posprzątane i pozamykane

-Jak to przecież miało być do 14 30? To byś zdążył ze dwa baldy zrobić w te 10 min

-No, ale zamknięte i zaraz będę się kłócił


 

Po kilku telefonch wykonanych przez Czeszkę od wpisywania wyników do Excela mówią, że nic się nie da zrobić i Piotrek jako nagrodę pocieszenia dostaje kalendarz i to nie byle jaki bo są tam nie byle jakie zdjęcia, nie byle jakich wspinaczy ;-). W ciągu 15 min znikają wszyscy zawodnicy i zostajemy sami w barze przy pakerni.


 

Finały przewidziane są na godzinę 18 30 i odbędą się w hali w której odbywają się koncerty. Próbujemy wbić wcześniej, ale nic z tego bramkarz grzecznie nas przeprosił, mówiąc, że wpuszczają dopiero od 18. W Polsce powiedzieli by wyp******** ty ch**, a tu kulturka duży plus ;-). Po spacerze po Brnie, w którym jak stwierdziliśmy nic ciekawego nie ma otrzymaliśmy pieczątkę od przemiłego bramkarza i poszliśmy zobaczyć baldy. Wyglądały najs – były to cztery ściany o regulowanym stopniu przewieszenia, więc jakby było za łatwo to zmienić na daszek można ;-). DJ na scenie jest i punkt 18 30 płeć piękna staje przed pierwszym problemem. W finale znalazła się m.in. zawodniczka dwa lata młodsza ode mnie (rocznik 98) Katty Zachrdlova, która ostatecznie zajęła 3 miejsce!!! Szacun ;D miejsce drugie zajęła Katarina Fickuliakova, a zwyciężyła Petra Ruzickova.

U Facetów natomiast walka toczyła się o drugie miejsce, ponieważ na w Brnie mieszka nie kto inny jak Adam Ondra i postanowił wystartować w tych że zawodach. Miejsce trzecie zajął Peter Dolezaj, drugie Martin Stranik, którego styl wspinania mega mnie zainteresował, koleś wspina się jakby na rękach mimo tego,że nogi stoją na stopniach ;-). Na najwyższym stopniu podjum stanął hmmm... Rozdanie nagród zakończyło się tak jak na F1, czyli szampanem w publiczność tylko jakoś hymnu brakło ;-) Teraz czas na to po co niektórzy przyjeżdżają na zawody, czyli after party! My zostaliśmy za koncercie jednego zespołu i przyznam, że pozytywnie mnie on zaskoczył.


 

Zawody zaliczam mimo wszystkich problemów do udanych, głównie ze względu na to, że układacze przystawek spisali się na medal i formuła finałów niczym nie przypominała tej polskiej i był niezły dym jak to powiedział jeden z moich znajomych.


 


 

Pełne wyniki i info o Mejcupie na stronce: http://mejcup.blogspot.com/ 
 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd